misja w afganistanie forum
Polscy żołnierze zakończyli bojową część naszej misji w Afganistanie. Na ostatnią, XV zmianę pojechali logistycy, żeby posprzątać. Ale ta misja jeszcze długo nie da o sobie zapomnieć. Zwłaszcza tym, którzy stracili tam zdrowie albo bliskich.
W Afganistanie miała być demokracja jest emirat talibów Zobacz również Druga kwestia, o której wspominał także Schäuble, to pomoc tym Afgańczykom, którzy podczas misji współpracowali
Zobacz w VOD. Serial "Misja: Afganistan" to opowieść o żołnierzach II plutonu pierwszej kompanii piechoty zmechanizowanej z Wędrzyna, pod dowództwem młodego oficera - porucznika Pawła Konaszewicza (Paweł Małaszyński). Konaszewicz zmaga się z etykietą "plecaka" - mówi się, że stanowisko otrzymał dzięki protekcji ojca
Misja w Afganistanie to klęska i rozczarowanie Zbrojna interwencja Zachodu w Afganistanie łącznie kosztowała życie 3,5 tys. zachodnich żołnierzy. Poska ściąga Rosomaki i broń do kraju - _ Mamy już 99,51 procent zrealizowanego zadania _ - dodaje dowódca zmiany, pułkownik Adam Słodczyk.
Wojsko Polskie w operacji reagowania kryzysowego NATO. Wyprzedaż! Polska misja w Afganistanie. Wojsko Polskie w operacji reagowania kryzysowego NATO. 31.50zł 9.50zł. Łukasz Jureńczyk. ISBN 978-83-8018-093-2. Bydgoszcz 2016, s. 400, oprawa miękka.
Dr Steffen Single Kirchheim Unter Teck. „Kocham swoją pracę” – napisała sierż. Nicole Gee pod swoim zdjęciem na Instagramie, na którym ratuje małego Afgańczyka. Kilka dni później zginęła w zamachu w pobliżu lotniska w Kabulu. Była wśród 13 amerykańskich żołnierzy, którzy 26 sierpnia stali się jednymi z ostatnich ofiar wojny w Afganistanie. Tylko jeden z nich był po trzydziestce. Pięciu urodziło się w 2001 roku. Gdy 11 września tamtego roku Al-Kaida zaatakowała USA, byli noworodkami. Albo dopiero mieli przyjść na świat. Żadna inna wojna Ameryki nie ciągnęła się tak długo. Trwała 19 lat, 10 miesięcy, 3 tygodnie i 2 dni. Prowadziło ją czterech prezydentów. Według szacunków Brown University kosztowała życie blisko 243 tys. osób, w tym ponad 2,3 tys. żołnierzy armii USA i ponad 4 tys. osób zatrudnionych u amerykańskich kontrahentów. Amerykanie wydali na nią 2,3 bln dol., włączając w to wydatki wojenne w sąsiednim Pakistanie. A do tego należy doliczyć przyszłe koszty dożywotniej opieki nad weteranami (dotychczas były to 233 mld dol.), a także odsetki od pożyczek, które zaciągnięto na sfinansowanie tej wojny (532 mld dol. do tej pory). Amerykanie będą płacić za ten konflikt jeszcze przez dekady. W Afganistanie podjęto wręcz absurdalnie heroiczną próbę budowy nowoczesnego państwa na zachodnią modłę. Od zera. Przez Afganistan przewinęły się zastępy żołnierzy i ekspertów, którzy także kochali swoją pracę i byli w stanie jej wiele poświęcić. Po dwóch dekadach nie tylko ich krew, ale także pot i łzy poszły w piach. Wróciliśmy do punktu wyjścia. Samozwańcza misja Ameryki Wojna w Afganistanie pokazała, że o ile Amerykanie są sprawni w boju – w końcu talibów odsunięto od władzy chwilę po rozpoczęciu inwazji, a Al-Kaida została znacząco osłabiona – to zupełnie sobie nie radzą, gdy kurz po bitwie zaczyna opadać. A na samej operacji wojskowej w zasadzie nigdy nie kończą. Misje odbudowy Amerykanie traktują jako swój obowiązek. Z różnym rozmachem prowadzą je lub prowadzili także na Bałkanach, w Burkina Faso, na Haiti, w Iraku, Jemenie, Mali, Panamie, Somalii czy na Ukrainie. Historyk Walter A. McDougall, laureat Nagrody Pulitzera, a zarazem weteran wojny w Wietnamie, podzielił historię amerykańskiej dyplomacji na dwa okresy. Pierwszy trwał do lat 90. XIX w. i zasadzał się na powściągliwości i izolacjonizmie. To tzw. Stary Testament. W Nowym Testamencie Ameryka wychodzi do świata. Jego ostatnim rozdziałem jest „globalny melioryzm”, czyli wiara, że Stany mają obowiązek krzewić demokrację i wzrost gospodarczy na całym świecie. „Opiera się on na założeniu, że USA mogą, powinny i muszą pomagać innym narodom w realizowaniu amerykańskiego snu. Czasowniki modalne «móc, mieć powinność i musieć» z kolei implikują założenie, że amerykański model jest wszędzie pożądany, że moralność nakazuje Stanom pomagać innym w ich naśladowaniu i że sukces amerykańskiego eksperymentu finalnie zależy od ucieczki innych narodów od niedostatku i opresji” – napisał McDougall w swojej książce „Promised Land, Crusader State”. I przestrzegł, że jeśli Amerykanie będą nadal podążali tą ścieżką, wietnamska tragedia się powtórzy. Jednak w latach 90. rozochocone upadkiem ZSRR amerykańskie elity poczuły misję i takich głosów nikt nie chciał słuchać. Pierwsze doświadczenia sugerowały zresztą, że kurs może być słuszny. Wojna w Bośni i Hercegowinie pokazała z jednej strony dramatyczne skutki apatii globalnych potęg, a z drugiej sens zaangażowania w powojenną odbudowę. Według Banku Światowego za 4,4 mld dol., które wydano w Bośni w latach 1995–1999, udało się przywrócić stan dróg, sieci energetycznej, telekomunikacyjnej i wodociągowej, a także systemu edukacji mniej więcej do poziomu sprzed wojny. Gdy pojawiały się czerwone flagi, były programowo ignorowane. Jedną z nich były nikłe efekty misji na Haiti – nikłe, mimo że jest to małe państewko, gdzie w dodatku nie trzeba walczyć z żadnymi ekstremistami. O tym, jak sami Amerykanie oceniają efekty swojej pomocy, która skapuje na Haitańczyków od czasu amerykańskiej interwencji w połowie lat 90., niech świadczą słowa Donalda Trumpa, który podczas jednego ze spotkań miał nazwać Haiti „krajem-zadupie”. Z kolei chaotyczną ewakuację z Afganistanu wysoko postawiony doradca demokratów określił akronimem „FUBAR”, co oznacza „popier***one ponad ludzkie pojęcie”. Dziś pytaniem nie jest już, czy amerykańska misja naprawiania świata okazała się porażką, ale dlaczego tak się stało. Co jest nie tak z eksportowaną demokracją liberalną? Jakie błędy są zaszyte w gospodarce rynkowej ze spadochronu? Czy tych „jedynie słusznych” idei nie da się eksportować? Czy może robiono to źle? Wojna w Iraku kosztowała Amerykanów ponad 2 bln dol. Podobnie jak w przypadku Afganistanu, efekty odbudowy tego kraju krytycznie ocenia zarówno społeczność międzynarodowa, jak i sami Irakijczycy Fot.: East News Przyczyny porażki Światło na temat przyczyn porażki w Afganistanie, ale też braku oczekiwanych efektów amerykańskich misji w Iraku i innych krajach – ponieważ błędy popełniano wszędzie podobne – rzuca raport amerykańskiego Biura Inspektora Generalnego ds. Odbudowy Afganistanu (SIGAR). Wydana tuż przed piekielnym finiszem ewakuacji USA z Afganistanu obszerna publikacja, którą oparto na 13 latach analiz tysięcy rządowych dokumentów oraz 760 wywiadach – w tym z byłymi i obecnymi decydentami, ambasadorami, generałami, oficerami i ekspertami ds. rozwoju – to w zasadzie jeden wielki akt oskarżenia. Mimo że na odbudowę wydano 145 mld dol., w Afganistanie nie udało się zbudować ani samodzielnej armii, ani zrębów demokratycznego państwa, ani zdrowej gospodarki rynkowej. Według Banku Światowego PKB Afganistanu rósł w latach 2003–2012 średnio aż o 9,4 proc. Jednak gdy tylko w 2011 r. administracja Baracka Obamy zaczęła redukować zarówno wojska, jak i środki na odbudowę, szybko się okazało, że wzrost ten był sztuczny. W latach 2015–2020 PKB rósł średnio jedynie o 2,5 proc. Nie udało się stworzyć alternatywy dla upraw maku lekarskiego wykorzystywanego do produkcji opium i heroiny, które odpowiadają za znaczną część afgańskiego PKB. Pomimo 9 mld dol., które Stany przeznaczyły na walkę z narkotykowym agrobiznesem, ten przez 20 lat systematycznie się rozrastał. Jednym z podstawowych problemów odbudowy była krótkowzroczność. Tak naprawdę to nie była jedna 20-letnia wojna – to było raczej 20 rocznych wojen. „Rząd USA stale nie doceniał ilości czasu potrzebnego na odbudowę Afganistanu i kreował nierealistyczne harmonogramy i oczekiwania, które nadawały priorytet szybkiemu wydawaniu pieniędzy. To zwiększało korupcję i zmniejszało efektywność programów” – napisali autorzy raportu SIGAR. „USA pierwszeństwo nadawały konkretnym projektom, które można było szybciej sfinansować i ogłosić sukces, kosztem mniej namacalnych programów, które mogłyby być trwalsze, jak choćby budowanie zdolności”. I tak na przykład wokół Afganistanu budowano efekciarską autostradę w kształcie pierścienia, a jednocześnie okrajano budżet programu rozwoju rolnictwa. Amerykańscy wojskowi i cywile przez 20 lat żyli w ciągłym przeświadczeniu, że obecność USA w Afganistanie zaraz dobiegnie końca, toteż chcieli wydawać tu i teraz. Sytuację pogarszał niedobór personelu i jego duża rotacja. W efekcie często był on źle przeszkolony. Zdarzały się przypadki, że doradcy uczyli się na serialach „Cops” i „Agenci NCIS” albo prezentacjach w PowerPoincie. Cywile, chociaż lepiej przygotowani do działań związanych z odbudową, byli mniej liczni, niedofinansowani i zdominowani przez wojskowych, którzy realizowali przede wszystkim własne cele. Początkowo George W. Bush nie chciał wchodzić w nation building, a więc budowę czy też konsolidację narodu afgańskiego. W końcu, w 2003 r., jego administracja doszła jednak do wniosku, że nation building jest nie do uniknięcia, jeśli chce się wygrać wojnę z terrorystami. Wydatki z dnia na dzień wystrzeliły. Uważano, że im więcej pieniędzy zostanie wydanych, tym lepiej. Do 2004 r. kwoty przeznaczane na odbudowę przekroczyły równowartość 45 proc. PKB Afganistanu, który to poziom uważa się za górną granicę zdolności absorpcyjnych. Ekonomiści nazywają tak maksymalne wsparcie, jakie państwo jest w stanie przyjąć, aby pieniądze te nie spowodowały znacznych wstrząsów gospodarczych, społecznych i politycznych, które sprawiłyby, że pomoc ta stałaby się kontrproduktywna. Finansowanie USA pozostawało powyżej tego poziomu przez kolejną dekadę. Afganistan został zarzucony górą pieniędzy, których nie był w stanie wydać. Były to także kwoty, których wydatkowania nie były w stanie kontrolować amerykańskie agencje rządowe. Blisko jedną trzecią z 7,8 mld dol. przeznaczonych na infrastrukturę i środki transportu wydano na cele, które były wykorzystywane niezgodnie z przeznaczeniem, pozostawały nieużywane, zostały porzucone lub zniszczone. Wieloletnie szybowanie nad granicą zdolności absorpcyjnych prowadziło także do korupcji na gigantyczną skalę. Dotyczyło to również wysoko postawionych urzędników, przez co amerykańskie agencje często przekazywały środki bezpośrednio wykonawcom, omijając władze. Obawy Amerykanów były uzasadnione, miało to jednak swoją poważną wadę – nie budowano zdolności afgańskiego rządu do rządzenia krajem. Oszustwa nie omijały afgańskich sił zbrojnych i policji. Nieuczciwy personel inkasował rocznie ponad 300 mln dol. na mundurowych, którzy tak naprawdę nie istnieli. Natomiast korupcja była tylko jednym z niezliczonych problemów budowanych z mozołem afgańskich sił bezpieczeństwa. Inne to duża rotacja – na poziomie jednej czwartej każdego roku – i zbyt krótkie szkolenia. W obu przypadkach przyczyną była coraz gorsza sytuacja na polu walki. Skutki były opłakane. Członkowie sił bezpieczeństwa byli nieprofesjonalni, mieli fatalną opinię, dopuszczali się przemocy i tortur, a armia i policja afgańska nigdy nie stały się samodzielne, choć utrzymywano taką fikcję. Obawy Afgańczyków o bezpieczeństwo osobiste przez dwie dekady nie zmalały, a nawet wydatnie urosły. Z sondaży The Asia Foundation wynika, że w 2006 r. wyrażało je 40 proc. badanych, a w 2019 r. – aż 75 proc. Permanentny stan zagrożenia niweczył wysiłek odbudowy. Po pierwsze, powodował niechęć inwestorów zagranicznych (Afganistan zajął 173. miejsce na 190 w rankingu Doing Business 2020), po drugie – wydatki na wojsko i policję sięgały 1/3 PKB, a po trzecie – stan ten paraliżował naturalny rozwój gospodarki. Uprawy maku lekarskiego, używanego do produkcji narkotyków, to największy sektor afgańskiej gospodarki pod względem liczby zatrudnionych Fot.: PAP Wyglądało to mniej więcej tak: nie budowano dróg, które pomogłyby rolnikom sprzedawać swoje plony, bo nie dało się zagwarantować bezpieczeństwa robotnikom pracującym przy budowie, z kolei słaby sektor rolny oznaczał słabą gospodarkę, a słaba gospodarka to aktywni bojownicy. I koło się zamykało. Samonapędzającym się mechanizmem można wytłumaczyć także fiasko walki z uprawami maku. Zjawisko to opisał w swojej książce „Directorate S” Steve Coll, dziennikarz specjalizujący się w tematyce Afganistanu i kolejny laureat Nagrody Pulitzera, w dodatku podwójny: „Wojna powodowała desperację, która sprawiała, że opium było atrakcyjne dla biednych rolników, którzy generowali zyski trafiające do kieszeni watażków, którzy z kolei wykorzystywali je do finansowania walki o jeszcze większe bogactwo i władzę, co dla biednych rolników oznaczało jeszcze większą desperację”. Kalki z poprzednich wojen nie pomogły Przez całe dwie dekady Amerykanie uparcie ignorowali realia Afganistanu. Stosowali kalki z Iraku, a nawet Bośni, która była na wyższym poziomie rozwoju. Wojska wycofywano dyskrecjonalnie, nie zważając za bardzo na to, jakie to będzie miało skutki na froncie. Było to szczególnie odczuwalne po wybuchu wojny w Iraku, której nadano priorytet. Nie nauczono Afgańczyków wolnego rynku. Forsownie wprowadzono znany z krajów zachodnich wymiar sprawiedliwości, który był opieszały i nijak nie przystawał do lokalnych tradycji rozwiązywania sporów, toteż niechętnie z niego korzystano. Z rezerwą Afgańczycy podchodzili także do programów gospodarczych, które zwykle projektowano, nie biorąc pod uwagę zasad szariatu. Wreszcie Amerykanie nie rozumieli, że brak instytucji demokratycznych w Afganistanie wcale nie oznaczał, że była to pusta przestrzeń, którą można było wypełnić instytucjami zachodniego typu i znienawidzonymi, ale lojalnymi siłom zachodnim „politykami”. Trzymając się biblijnych ciągot McDougalla: być może docieramy do ostatnich stron Nowego Testamentu. Rola jeźdźców apokalipsy przypadłaby w takim wypadku talibom w pick-upach. Amerykanie są zmęczeni interwencjami i nation buildingiem. Departament Obrony, Departament Stanu i Agencja ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID) – agencje, za pośrednictwem których Stany wydały najwięcej na odbudowę Afganistanu – zasygnalizowały, że nie przewidują już żadnych dużych misji w przyszłości. Zachód oddaje pałeczkę Afgańczykom i innym nawracanym przez siebie narodom, ograniczając się do pomocy humanitarnej, ze wszystkimi tego skutkami – zarówno negatywnymi, jak drastyczne obniżenie standardów przestrzegania praw człowieka, zwiększenie zagrożenia terrorystycznego czy oddanie pola Chinom, jak i pozytywnymi. „Taka oddolna odbudowa stanowi antytezę skomplikowanego etosu kapitalizmu kataklizmowego z jego nieustannym dążeniem do stworzenia czystej, niezapisanej karty, na której można zbudować modelowe państwa” – pisała w swojej „Doktrynie szoku” Naomi Klein, dziennikarka i aktywistka. I dalej: „[…] działania lokalnych mieszkańców podejmowane na rzecz odbudowy opierają się na założeniu, że nie ma ucieczki od chaosu, który sami stworzyliśmy, a wymazywania było już dość – wymazywania historii, kultury, pamięci”. Z lewej: Kabul, 2021 r., gen. dyw. Chris Donahue opuszcza Afganistan jako ostatni żołnierz USA. Z prawej: Termez, 1989 r., gen. broni Borys Gromow podczas odwrotu wojsk radzieckich Fot.: Forum Gdy 30 sierpnia Stany opłakiwały sierż. Gee i jej 12 kolegów, Afganistan opuścił ostatni amerykański żołnierz. Był nim gen. dyw. Chris Donahue. Rankiem 11 września 2001 r. na własne oczy widział, jak płonie Pentagon. Tamtego dnia asystował przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. Zdjęcie Donahue z kamery noktowizyjnej wykonane w chwili, gdy na lotnisku w Kabulu wchodził na pokład samolotu, już stało się symbolem. Symbolem końca niekończącej się wojny. Może stać się także ostatnią stronicą Nowego Testamentu amerykańskiej dyplomacji. Nie ma jednak co ogłaszać kolejnego końca historii. Politolog Francis Fukuyama już raz ją ogłosił, wyrażając przekonanie o ostatecznym triumfie demokracji liberalnej po upadku ZSRR, i do dziś się ze swojej teorii tłumaczy. Autorzy raportu SIGAR podkreślają, że to, że obecnie nikt nie ma apetytu na przedłużający się konflikt i misję odbudowy, nie znaczy, że na pewno uda się tego uniknąć. Dlatego tak ważne jest przyznanie się do błędów i wyciągnięcie z nich wniosków, z czym miały problem w zasadzie wszystkie ekipy rządzące Stanami w ostatnich trzech dekadach. Bez bolesnej konfrontacji z rzeczywistością Amerykanie nadal będą tylko wykonywać fałszywe ruchy w perfekcyjny sposób.
Re: Polska misja w Afganistanie nie Polak jak se chce to se kurde potrafi. gagar Młodszy kapitan Posty: 2345Rejestracja: 03 wrz 2009, 21:48Lokalizacja: NowogardPochwały: 95 Re: Polska misja w Afganistanie autor: piotr-master » 21 cze 2013, 08:51 Super star bardzo szczegółowy W Wojsku Polskim wyróżniamy następujące stopnie wojskowe:Szeregowy (czyściciel kibli) piotr-master Sekcyjny Posty: 19Rejestracja: 23 paź 2012, 16:48 Re: Polska misja w Afganistanie autor: solaris » 21 cze 2013, 09:48 Czy bedzie on w wersji strazackiej w pl modzie??? Jeśli pomogłem daj + to nic nie kosztuje. solaris Młodszy ogniomistrz Posty: 51Rejestracja: 22 maja 2013, 15:35Użytkownik zbanowanyPochwały: 3 Re: Polska misja w Afganistanie autor: COMMANDER » 21 cze 2013, 09:54 nie Żywa Legenda Tego Forum COMMANDER Aspirant sztabowy Posty: 3208Rejestracja: 08 mar 2007, 20:47Lokalizacja: BIELSKO-BIAŁAUżytkownik zbanowanyPochwały: 135 Re: Polska misja w Afganistanie autor: Midlum998 » 07 lip 2013, 20:53 Dodaj MRAPa jeden z najbardziej używanych pojazdów w Afganie przez Polaków. "Strażakiem się jest a nie bywa" Midlum998 Starszy ogniomistrz Posty: 121Rejestracja: 10 cze 2011, 16:50Lokalizacja: Rzeszów Re: Polska misja w Afganistanie autor: COMMANDER » 07 lip 2013, 21:03 Midlum998 pisze:Dodaj MRAPa jeden z najbardziej używanych pojazdów w Afganie przez zrób. Żywa Legenda Tego Forum COMMANDER Aspirant sztabowy Posty: 3208Rejestracja: 08 mar 2007, 20:47Lokalizacja: BIELSKO-BIAŁAUżytkownik zbanowanyPochwały: 135 Re: Polska misja w Afganistanie autor: Midlum998 » 08 lip 2013, 22:12 Ty tworzysz tego moda nie ja, więc go nie będę robił. To tylko moja sugestia. "Strażakiem się jest a nie bywa" Midlum998 Starszy ogniomistrz Posty: 121Rejestracja: 10 cze 2011, 16:50Lokalizacja: Rzeszów Re: Polska misja w Afganistanie autor: RobertWGS » 09 lip 2013, 09:49 Midlum998 pisze:Ty tworzysz tego moda nie ja, więc go nie będę robił. To tylko moja że to gagar "tworzy" tą modyfikacje. "Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to kim jest, nie przez to co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi" RobertWGS Młodszy aspirant Posty: 277Rejestracja: 06 maja 2012, 18:51Lokalizacja: GostyninPochwały: 10 Re: Polska misja w Afganistanie autor: stark » 04 paź 2013, 15:18 żyje czy umarło bo od miesiąca cisza? stark Młodszy aspirant Posty: 288Rejestracja: 28 gru 2012, 12:08Lokalizacja: Nowy Tomyśl/PoznańPochwały: 16 Strona WWW Re: Polska misja w Afganistanie autor: gagar » 04 paź 2013, 17:33 Prace trwają nad czymś ważniejszym Ale wróci Polak jak se chce to se kurde potrafi. gagar Młodszy kapitan Posty: 2345Rejestracja: 03 wrz 2009, 21:48Lokalizacja: NowogardPochwały: 95 Re: Polska misja w Afganistanie autor: mhok991 » 07 lis 2013, 18:11 jak tam tworzenie modu:) Fire BrigadePoland mhok991 Ogniomistrz Posty: 61Rejestracja: 17 paź 2012, 15:26Lokalizacja: Warszawa Re: Polska misja w Afganistanie autor: StormChaser » 07 lis 2013, 18:49 @up masz odpowiedź StormChaser Aspirant sztabowy Posty: 2112Rejestracja: 17 wrz 2010, 20:26Lokalizacja: JasloPochwały: 72 Re: Polska misja w Afganistanie autor: mistrz » 23 lis 2013, 16:54 Gagar będzie Rosomak? Gdyby nie wymyślono elektryczności, siedziałbym przed komputerem przy sprzęt: i9-7900XGigabyte X299 AORUS Gaming 9GTX 1080 Ti 2-way SLICorsair Dominator Platinum DDR4 2666 CL16 32GB Corsair RM1000iSilentiumPC Aquarius X70W mistrz Starszy aspirant Posty: 915Rejestracja: 30 lip 2011, 13:10Lokalizacja: Nie wiemPochwały: 11 Re: Polska misja w Afganistanie autor: gagar » 23 lis 2013, 17:10 Będzie. Polak jak se chce to se kurde potrafi. gagar Młodszy kapitan Posty: 2345Rejestracja: 03 wrz 2009, 21:48Lokalizacja: NowogardPochwały: 95 Re: Polska misja w Afganistanie autor: mistrz » 23 lis 2013, 17:14 To fajnie. Gdyby nie wymyślono elektryczności, siedziałbym przed komputerem przy sprzęt: i9-7900XGigabyte X299 AORUS Gaming 9GTX 1080 Ti 2-way SLICorsair Dominator Platinum DDR4 2666 CL16 32GB Corsair RM1000iSilentiumPC Aquarius X70W mistrz Starszy aspirant Posty: 915Rejestracja: 30 lip 2011, 13:10Lokalizacja: Nie wiemPochwały: 11 Wróć do Autorskie mody, modele i przeróbki Kto jest online Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość
Podstawowe informacjeOpinie i NagrodyMultimediaRankingiPozostałe{"type":"film","id":633464,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/serial/Misja+Afganistan-2012-633464/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum serialu Misja Afganistan 2013-11-27 19:59:28 hej, wie ktoś jak nazywa się muzyka która pojawia się w odcinku ostatnim gdzie narzeczona Iwana przegląda filmiki w telefonie przez niego nagrywane w Afganistanie? nigdzie nie mogę znaleźć :(:( pelson1916 Al Lethbridge - Night Train przemo9611 JESTEŚ WIELKI! DZIĘKUJĘ! :)
Opublikowano: 2021-07-02 13:30: Dział: Społeczeństwo Oficjalne zakończenie polskiej misji w Afganistanie. Prezydent: Składam hołd wszystkim poległym. Szef MON: "Okazaliśmy solidarność" Społeczeństwo opublikowano: 2021-07-02 13:30: autor: PAP/Andrzej Lange Dowództwo Operacyjne RSZ im. Bronisława Kwiatkowskiego przeprowadziło polskie wojsko i to służące w kraju, i poza granicami przez najtrudniejsze zadania; to dla mnie zaszczyt, że mogłem nadać sztandar właśnie temu dowództwu - powiedział w piątek prezydent Andrzej Duda. CZYTAJ RÓWNIEŻ: -Polscy żołnierze wychodzą z Afganistanu. Prezydent: „Kończymy wojskowe zaangażowanie w największej operacji NATO w historii” -Wycofanie się NATO z Afganistanu może spowodować wybuch w całym regionie Prezydent uczestniczył w piątek w obchodach święta Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych oraz oficjalnym zakończeniu misji Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. Podczas obchodów Dowództwu Operacyjnemu RSZ im. Bronisława Kwiatkowskiego nadany został sztandar wojskowy. Jest to nie tylko ważny dzień dla Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych im. gen. Bronisława Kwiatkowskiego, ale także i ogromny zaszczyt dla mnie, że mogłem nadać i wręczyć ten sztandar właśnie temu dowództwu — powiedział prezydent Duda podczas uroczystości na Pl. Piłsudskiego w Warszawie. Podkreślił, że Dowództwo im. Kwiatkowskiego obchodzi swoje święto, istnieje od 17 lat i i przeprowadziło polskie wojsko, i to służące w kraju, jak i poza granicami „przez wszystkie najbardziej skomplikowane i najbardziej także trudne zadania i wydarzenia, które przez te lata miały miejsce”. Prezydent ocenił, że nie było to zadanie łatwe. Polacy w tym czasie nie tylko byli tą armią, która została stosunkowo wówczas świeżo przyjęta do Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale także i mieli zadania w różnych miejscach na świecie — zauważył. Podkreślił, że często były to zadania bardzo trudne, „związane z ogromną odpowiedzialnością za życie nie tylko naszych żołnierzy i pracowników wojska wykonujących służbę w ramach Kontyngentu, ale także życiem i zdrowiem mieszkańców krajów, w których byli, (…) żołnierzy i pracowników wojsk sojuszniczych”. Niejednokrotnie polscy żołnierze ratowali zdrowie, życie, ryzykowali życiem. Niestety byli także tacy, którzy z misji już nie powrócili, polegli tam gdzieś na obcej ziemi ku rozpaczy nas wszystkich, największej swoich bliskich — powiedział. Dziękuję za to, że państwo to udźwignęliście, chcę bardzo mocno podkreślić, udźwignęliście z powodzeniem — zaznaczył prezydent. „Dziękuję za każdy dzień służby” Dzisiaj z rąk pana pułkownika Pawła Pytko, dowódcy ostatniej zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie, odebrałem polską flagę, nasz narodowy sztandar, który został zabrany z Afganistanu przez ostatniego opuszczającego to miejsce polskiego żołnierza, w ramach zakończenia misji, która trwała 20 lat — powiedział prezydent dodając, że przyjął ją ze wzruszeniem. Jest w niej wielka moc — zaznaczył. Ocenił, że misja w Afganistanie była jedną z najtrudniejszych w dziejach Wojska Polskiego w czasach pokoju. Misji, w której poległo 44 polskich żołnierzy i pracowników wojska, a prawie tysiąc zostało rannych i poszkodowanych — podkreślił Andrzej Duda. Podczas przemówienia prezydent poprosił zgromadzonych o uczczenie minutą ciszy wszystkich tych, którzy polegli w Afganistanie. Składam hołd wszystkim naszym poległym żołnierzom, wszystkim rannym i poszkodowanym oraz najbliższym naszych żołnierzy — mówił. Dziękuję wszystkim oficerom, żołnierzom i pracownikom wojska, którzy wykonali naszą misję w Afganistanie od samego początku przez cały czas naszej obecności tam. Z całego serca w imieniu Rzeczypospolitej dziękuje, żeście nas tam z męstwem i odpowiedzialnością reprezentowali budując zarazem dobrą opinię o naszym kraju i naszych żołnierzach. Dziękuję za każdy dzień służby, który został tam zrealizowany dla Rzeczypospolitej — wskazał. Prezydent złożył też życzenia wszystkim oficerom i żołnierzom Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych im. gen. Bronisława Kwiatkowskiego z okazji ich święta. „Jesteśmy od tego, żeby wspierać naszych sojuszników” W uroczystości zakończenia misji polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie i święta Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych brał udział także minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Misja (w Afganistanie) została podjęta ze względu na atak na Stany Zjednoczone. U podłoża tej misji legł atak terrorystyczny na naszego sojusznika. Okazaliśmy solidarność — powiedział szef MON. Jesteśmy od tego, żeby wspierać naszych sojuszników w potrzebie, dlatego że liczymy na wzajemność, gdyby nasza ojczyzna takiego wsparcia potrzebowała — dodał. Szef MON podkreślił znaczenie Dowództwa Operacyjnego RSZ, do którego zadań należy dowodzenie żołnierzami służącymi na zagranicznych misjach. Dowództwo Operacyjne odgrywa ważną rolę w Wojsku Polskim. Jakość dowodzenia, jakość operacji, świadczy o wartości Wojska Polskiego, zarówno w operacjach antykryzysowych w Polsce, jak i za granicą — powiedział Błaszczak. Misja w Afganistanie to jedna z najdłuższych i najtrudniejszych operacji zagranicznych Wojska Polskiego; polscy żołnierze byli obecni w Afganistanie prawie 20 lat, w misji uczestniczyło ponad 33 tys. polskich żołnierzy i pracowników MON. mm/PAP Publikacja dostępna na stronie:
Według naszych informacji MON promuje na dowódcę kontyngentu niedoświadczoną bojowo płk Agnieszkę Sochan, która przeszła przyspieszony awans za czasów ministra Macierewicza. W trzech wiarygodnych źródłach w siłach zbrojnych ustaliłem, że MON promuje kandydaturę płk Agnieszki Sochan na dowódcę dziewiątej zmiany polskiego kontyngentu wojskowego w misji NATO Resolute Support w Afganistanie. Płk Sochan była ostatnią za czasów Antoniego Macierewicza szefową Centrum Operacyjnego MON, stanowisko dyrektora straciła już po odejściu ministra 19 stycznia, choć pozostała w centrum. Płk Sochan, która wkrótce miałaby dowodzić powiększoną do ponad 300 osób grupą zadaniową rozlokowaną w trzech miejscach w Afganistanie, nigdy wcześniej nie dowodziła żadnym pododdziałem na misji ani w kraju w jednostce liniowej. Nie pełniła żadnego stanowiska sztabowego w brygadzie czy dywizji. Przez większość kariery była „oficerem zza biurka”, co rzecz jasna nie czyni jej ujmy, bo tacy są w wojsku potrzebni i świetnie służą krajowi na swoich stanowiskach. Ostatecznej decyzji jeszcze nie ma Przed Centrum Operacyjnym płk Sochan służyła w departamencie wojskowych spraw zagranicznych MON i Dowództwie Garnizonu Warszawa. Dziennikarze, w tym piszący te słowa, spotykali ją choćby w czasie wizyt ministra obrony w NATO w Brukseli czy na konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Ukończyła Wojskową Akademię Techniczną, wydział uzbrojenia i lotnictwa, ale w odróżnieniu od podporuczników-absolwentów szkół oficerskich nigdy nie była dowódcą nawet kompanii w jednostce liniowej. Mimo to płk Sochan ma obecnie przechodzić badania lekarskie i przygotowywać się do ewentualnej misji w Afganistanie. Trzon sił w dziewiątej rotacji kontyngentu wystawia 20. Bartoszycka Brygada Zmechanizowana, a jej dowódca miał już otrzymać z MON wyraźny sygnał o tym, że to płk Sochan ma być dowódcą. Trzeba zastrzec, że ostateczna decyzja o wyznaczeniu oficera na stanowisko dowódcy kontyngentu formalnie jeszcze nie zapadła. Być może w tej sprawie trwa przeciąganie liny między MON a wojskiem. Płk Sochan nie jest jedyną kandydatką na krótkiej liście. Ponieważ dziewiąta zmiana zacznie się w styczniu 2019 roku, procedura wyboru jest na stosunkowo wczesnym etapie. Kandydaci nie odbyli jeszcze rozmów w Dowództwie Operacyjnym, którego rekomendacja jest niezbędna przed wyznaczeniem dokonywanym na poziomie Departamentu Kadr MON. Przyspieszone awanse za Macierewicza Możliwa nominacja płk Sochan nasuwa jeszcze inne pytania. Czy dowódcą polskiego kontyngentu wojskowego w niebezpiecznej misji sojuszniczej powinien zostać oficer z przyspieszonego awansu za rządów Antoniego Macierewicza? Oficer, który otrzymał wzorową ocenę przebiegu służby, ale który w ciągu nieco ponad roku przeskoczył z majora na pułkownika, czyli o dwa stopnie? Właśnie taki awans był udziałem płk Sochan, o czym w zeszłym roku pisano w mediach. Wraz z nią w przyspieszonym trybie stopień pułkownika uzyskała wtedy ówczesna rzeczniczka MON Anna Pęzioł-Wójtowicz. W normalnym toku służby przejście ze stopnia majora do pułkownika musiałoby zająć przynajmniej cztery lata, a i to przy wybitnych osiągnięciach i przychylności przełożonych. Przyspieszone awanse stały się jednak za poprzedniego szefa MON normą i jak widać, ich efekty przetrwały zmiany kadrowe na szczytach resortu. Na mniej odpowiedzialnym stanowisku w wojsku takie awanse byłyby zjawiskiem niepożądanym, ale nie niepokojącym. Tam, gdzie od jakości kandydata i jego udokumentowanego doświadczenia zależą życie i zdrowie podległych mu żołnierzy, budzą poważne, uzasadnione obawy. Zaniepokojenie w wojsku Z moich informacji wynika, że wieść o zamiarze wyznaczenia płk Sochan na dowódcę afgańskiego kontyngentu wywołała zaniepokojenie w wojsku – od żołnierzy mających służyć pod jej komendą po wyższe szczeble dowodzenia. Temat zaistniał nawet w kuluarach niedawnej wspólnej wizyty w afgańskim kontyngencie ministra obrony i prezydenta. Nie ma pewności, że dotarł do uszu Andrzeja Dudy i Mariusza Błaszczaka, ale na pewno był poruszany w rozmowach między wysokiej rangi oficerami. Z kolei w jednostce, która ma wystawić trzon sił do kontyngentu, nie ma chętnych na funkcję zastępcy dowódcy. To mocny sygnał, że taka nominacja byłaby ryzykowna. Dyplomacja wojskowa, którą ostatnio głównie zajmowała się płk Sochan, jest bardzo istotnym obszarem polityki bezpieczeństwa w wymiarze międzynarodowym. Ale istotnie różni się od dowodzenia na misji. Stanowisko dyrektora Centrum Operacyjnego, czyli szefa rozszerzonego sekretariatu ministra, też niewiele ma wspólnego z wojskiem w ogóle, jest raczej funkcją administracyjno-polityczną. Sochan objęła posadę dyrektorską w szczególnej sytuacji, kiedy do niedawna potężny Antoni Macierewicz chciał się utrzymać na fotelu szefa MON. W grudniu 2017 roku ze stanowiska szefa CO MON odszedł pełniący tę funkcję jeszcze za poprzedniej kadencji płk Kazimierz Bednorz. Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że była to zapowiedź zbliżającego się rozpadu tamtej konstelacji. Media pisały wtedy o rosnącej nerwowości w resorcie, powoli zaczynała się rekonstrukcja kadrowa – chwilę wcześniej z funkcji wiceministra do Zamku Królewskiego odszedł osobisty przyjaciel Macierewicza prof. Wojciech Fałkowski. Czas na kobietę generała? Czy w wypadku tej nominacji płeć ma znaczenie? Oficer kobieta powinna podlegać takim samym kryteriom oceny kompetencji i przydatności na stanowisko co oficer mężczyzna. To samo dotyczy wcześniejszego doświadczenia, a dowódcy obojga płci mają wobec żołnierzy identyczne zobowiązania. Ponadto także sojusznicy mają prawo oczekiwać od polskiego dowódcy afgańskiej misji wymaganego wykształcenia, doświadczenia i kompetencji. Przebieg jego służby jest starannie przeglądany przez towarzyszy broni z NATO. Podejście inne, nazwijmy je politycznym, może czasem zakłócać tę perspektywę. „Czas na kobietę generała” – takie nagłówki czytaliśmy w marcu po spotkaniu pierwszej damy Agaty Kornhauser-Dudy z paniami w mundurach, nie tylko z wojska. Pani prezydentowa powiedziała wtedy: „W historii wojskowości polskiej mieliśmy do tej pory tylko dwie kobiety w randze generała brygady, ale mam nadzieję, że w niedługim czasie znowu kobieta dostanie nominację generalską, i to kobieta w czynnej służbie”. Przez część mediów zostało to odebrane jako apel o szybką nominację oficera kobiety do korpusu generalskiego. Nie ma wątpliwości, że podkreślanie potrzeby promocji oficerów kobiet do najwyższych rang jest oparte na dobrych intencjach. W Wojsku Polskim służy blisko 6 tys. kobiet, czyli nieco mniej niż 6 proc. To na tle niektórych armii sojuszniczych niewiele, choć aż 1,5 tys. kobiet w wojsku to oficerowie. Gdy jednak chodzi o stanowiska dowódcze, jest już dużo gorzej – według danych z 2017 roku 15 kobiet jest dowódcami kompanii, ale żadna nie dowodzi batalionem czy brygadą, mimo że blisko 70 ma stopień podpułkownika i pułkownika. Trudna misja w Afganistanie Pułkownikiem czy generałem nie zostaje się jednak przez same dystynkcje. Dowódca ponad 300 żołnierzy na misji tysiące kilometrów od kraju to ktoś zupełnie inny niż nawet najlepszy urzędnik w mundurze. Tam autorytetu nie buduje sam stopień, a tym bardziej decyzja o wyznaczeniu na stanowisko. Noszenie wysokich dystynkcji bez odpowiadającego im doświadczenia obniża autorytet dowódcy, a powierzenie stanowiska komuś, kto nigdy nie dowodził, może mieć w sytuacji kryzysowej groźne skutki. Afganistan nie jest w tej chwili misją bojową, ma charakter szkoleniowy. Ale od dłuższego czasu liczba ataków i ofiar po stronie wojsk USA i NATO w Afganistanie rośnie, dlatego Amerykanie prosili sojuszników o zwiększenie zaangażowania w misję. Polska też ma to zrobić, a dowódca dziewiątej zmiany na pewno będzie miał więcej żołnierzy w kontyngencie niż w obecnej, siódmej zmianie. Dowódca operacyjny gen. broni Sławomir Wojciechowski zapowiedział już, że Polacy mają zająć się szkoleniem pancernych sił afgańskich, więcej ma być też plutonów ochrony. To nie będzie zmiana dla mało doświadczonego bojowo dowódcy.
misja w afganistanie forum